• Wywiad
  • Edukacja domowa plusy i minusy – wywiad z mamą Eweliną Burnejko

    Edukacja domowa alternatywa dla zwykłego systemu nauczania czy warto z niej skorzystać? Jakie są jej plusy i minusy? Dziś o tym w rozmowie z Eweliną Burnejko – mamą, która uczy swojego syna systemem edukacji domowej.

     

     

    Mama Space: Wybrałaś dla swojego syna systemem edukacji domowej, dlaczego?

    Ewelina Burnejko: Wybraliśmy – razem z mężem. A raczej to taki sposób edukacji czy jeszcze bardziej – wychowania – wybrał nas. 🙂 Kiedy spodziewaliśmy się synka, przenieśliśmy się do Warszawy. Cała bliska rodzina była teraz oddalona o 300 km i nie mogliśmy liczyć na stałą pomoc w opiece nad dzieckiem z ich strony, więc staraliśmy się temu podołać samodzielnie i daliśmy radę. 🙂 Gdy syn miał ponad dwa lata wyprowadziliśmy się z Warszawy do Włoch, potem w rodzinne strony prawie na rok. Mobilność, przemieszczanie się uniemożliwiły nam związanie się ze szkolną placówką. Z drugiej strony, skoro w końcu mieszkaliśmy blisko rodziców i rodzeństwa, chcieliśmy dać synkowi czas na nawiązanie bliskich relacji z dziadkami i pozostałymi członkami rodziny, zamiast na spędzanie go w szkole. W tym czasie jakoś stopniowo zaczęłam się zapoznawać z pomysłem na edukację domową, chociaż nie jestem w stanie odtworzyć, jaką ścieżką na ten temat trafiłam. 😉 Na pewno miał w tym udział internet i strony anglojęzyczne, parentingowe. 😉

    Kiedy syn miał około 3,5 roku przeprowadziliśmy się znowu do stolicy ze względu na pracę zawodową męża. Nie skorzystaliśmy z przedszkola, nie mając szans na publiczne i uznając, że praca w moim wyuczonym zawodzie (pielęgniarki) dostarczyła by nam dochód, który zostałby pochłonięty przez opłaty na prywatną placówkę. Uznaliśmy to rozwiązanie za nieekonomiczne. Po około roku poznaliśmy osoby, które albo już korzystały z edukacji domowej albo planowały zacząć. Zeszło się to w czasie z tym, że nie chcieliśmy posyłać naszego syna jako 5-latka (a w rzeczywistości młodszego, bo jest z końca roku) do zerówki, która na tamten moment była obowiązkowa. Wraz z grupą nowo poznanych osób znaleźliśmy przyjazną szkołę, która też dopiero zaczynała przygodę z homeschoolingiem. Załatwiliśmy formalności i oficjalnie się zaczęło.

    Początkowo miał to być rok. A jak się okazało, że się da, że jest to możliwe do zrealizowania i pasuje naszemu synowi i nam, jako rodzinie, kontynuowaliśmy. Tak właśnie stopniowo weszliśmy w edukację domową. Głównym powodem, dla którego nadal się tego trzymamy, jest to, że służy to naszemu synowi i nam, bo mamy dużo czasu dla siebie każdego dnia, na wychowywanie naszych dzieci, ale także na pracę nad sobą i swoim charakterem w ciągłym kontakcie z dziećmi. 🙂

    Ile rodzin, tyle powodów edukacji domowej. 🙂 Dla każdego znajdzie się tu miejsce. 🙂

     

    MS: Na czym dokładnie polega edukacja domowa?

    E. B.: Jest to forma realizacji obowiązku szkolnego (lub przedszkolnego) poza szkołą (przedszkolem). Polega to na tym, że to rodzice biorą na siebie odpowiedzialność za realizację podstawy programowej dla danego poziomu edukacji swojego dziecka i zobowiązują się umożliwić mu udział (raz do roku) w egzaminie sprawdzającym opanowanie podstawy programowej. Realizacja edukacji domowej odbywa się we współpracy z placówką edukacyjną publiczną lub niepubliczną, która przeprowadza egzaminy, a często też udziela wsparcia dziecku na różne sposoby (szczególnie, jeśli jest to szkoła „przyjazna” edukacji domowej, mająca doświadczenie z taką formą edukacji). Dyrektor placówki musi wyrazić zgodę na to, aby dane dziecko realizowało obowiązek szkolny poza szkołą.

    Wszystko jest prawnie opisane w konkretnych ustawach. Za uczniem edukacji domowej idą do szkoły pieniądze z subwencji oświatowej, choć w wymiarze niższym niż za uczniem stacjonarnym (choć rodzice i jednego i drugiego płacą te same podatki). 🙂

     

    MS: Jakie są Twoim zdaniem zalety tej formy edukacji, a może są jakieś wady?

    E. B.: Zalety:
    • Więcej czasu dla rodziny
    • Sposób i tryb nauki dostosowany indywidualnie do konkretnego dziecka, ale też do sytuacji rodziny (można zmieniać i dostosowywać ilość nauki w przypadku: choroby, złego samopoczucia, nowego dziecka, podróży itp.)
    • Możliwość zrealizowania podstawy programowej w czasie krótszym niż 10 miesięcy
    • Jako rodzic mogę wybierać, co i w jaki sposób dziecku przekażę
    • Mogę ochronić dziecko przed tym, co dla niego szkodliwe
    • Mamy więcej czasu na wychowywanie
    • Nasz wpływ jako rodziców na dziecko jest dominujący, zwłaszcza w młodszym wieku zanim dziecko zacznie samodzielnie wychodzić z domu i dobierać sobie znajomych (z drugiej strony, możemy się w dzieciach przeglądać, jak w lusterkach, bo są zadziwiającą kompilacją mamy i taty (plus cechy i zachowania osobiste), co jest konkretną motywacją dla rodzica do pracy nad sobą 😉
    • Więcej czasu na realizację zainteresowań dziecka
    • Dziecko nie jest przemęczone, tak jak po dniu spędzonym w szkole
    • Brak prac domowych, ale nie obowiązków domowych
    • Brak konieczności codziennego porannego wyjścia z domu na określoną godzinę 🙂
    • Nie trzeba dzieci dowozić czy odprowadzać do szkoły niezależnie od pogody czy samopoczucia własnego czy kolejnych dzieci
    • Terminy urlopów i wyjazdów niezależne od wakacji i ferii w szkole
    • Więcej czasu na spotkania z dalsza rodziną
    • Mniej chorób typu przeziębienia, wirusówki, itp.
    Wady:
    • Połączenie różnych ról w wykonaniu rodzica (czasem trudniej jest coś wyegzekwować będąc jednocześnie mamą i nauczycielem, osobie obcej czasem jest łatwiej)
    • To my rodzice bierzemy na siebie organizację spotkań z innymi dzieciakami (zwłaszcza, kiedy był jedynakiem) i do czasu, kiedy zacznie sam wychodzić na spotkania czy zabawy przed blokiem
    • Czasowe utrudnienia, kiedy jest nowy maluch w rodzinie, ale to przejściowe (w odrabianiu lekcji po szkole utrudniałoby tak samo albo jeszcze bardziej, bo późne popołudnia bywają nawet trudniejsze)
    • Ograniczony czas na spotkania z kolegami uczęszczającymi do szkoły (ale to jest wada szkoły stacjonarnej, a nie samej edukacji domowej)
    • Czasem brakuje funkcji pomocniczej szkoły, ponieważ wiele ofert edukacyjnych (lekcje muzealne itp.) ukierunkowanych jest na grupy szkolne, a to wymagana pieczęć szkoły, a to grupa ma być jednorodna wiekowo, więcej zachodu kosztuje rodzica zorganizowanie udziału dziecka w takich zajęciach
    • I wadą i zaletą jest pełna odpowiedzialność nas rodziców za naukę i wychowanie dzieci – nie możemy (i nie chcemy) przesunąć jej na nikogo.

     

    MS: Od czego trzeba zacząć, jeśli chce się uczyć dziecko tym systemem? Czy należy spełnić jakieś specjalne warunki?

    E. B.: W tej chwili na edukację domową można przejść w każdej chwili w ciągu roku. Niezbędna jest opinia o rozwoju dziecka z poradni psychologiczno-pedagogicznej (nie musi być przychylna edukacji domowej, ale łatwiej jest wszystkim, jeśli jest). Do tej pory można było korzystać z poradni niepublicznych, od września tego roku będą mogły opiniować tylko publiczne, co jest dla rodziców pewnym utrudnieniem. Drugi warunek to pisemna zgoda dyrektora placówki na taką formę nauki w jego szkole. Podpisanie pliku odpowiednich dokumentów. Zdanie egzaminu, bo egzamin trzeba zdać. W razie niezdania, jeśli dyrektor nie umożliwia poprawy egzaminu, zgoda na edukację domową zostaje cofnięta (tu znowu ważne jest szukanie przyjaznej placówki).

    Rodzic nie musi spełniać specjalnych warunków. Nie jest wymagane wykształcenie pedagogiczne. Po prostu bierze na siebie całą odpowiedzialność za naukę swojego dziecka.

     

    MS: Na jaką pomoc może liczyć rodzic ze strony szkoły, do której dziecko musi być zapisane?

    E. B.: Wiele zależy od szkoły. Minimum to zorganizowanie egzaminu. Czasem możliwość uczestniczenia w zajęciach dodatkowych, pozalekcyjnych (spoza podstawy programowej). W niepublicznej szkole, z którą mamy już 3 lata współpracy za sobą, zmieniało się to w każdym roku. W ostatnim raz w tygodniu były w szkole organizowane zajęcia 4-godzinne specjalnie dla grupy dzieciaków edukacji domowej, rodzaj zajęć został wybrany przez rodziców za niewielką ich dopłatą. Poza tym mieliśmy możliwość uczestniczenia w życiu szkoły – uroczystości, pikniki, bale, szkolenia dla rodziców. Dostaliśmy również w październiku sylabusy do poszczególnych przedmiotów.

    Jeśli rodzic tak wybrał, zamiast zajęć miał możliwość fakturowania pomocy naukowych czy podręczników do pewnej kwoty. Można było też wybrać raz w tygodniu dołączenie do „swojej” klasy na około 3-godzinny czas pracy własnej (szkoła ta pracuje m.in. metodą Montessori). Konkretne wsparcie zależne jest od szkoły. Szukamy takiej, która najbardziej nam i naszemu dziecku pasuje.

     

    MS: Czy szkolisz się w temacie edukacji domowej? Możesz polecić jakieś wartościowe źródła informacji na jej temat?

    E. B.:  Wiele na ten temat czytałam i szukałam, zwłaszcza w zakresie strony formalnej, przed rozpoczęciem edukacji domowej. Dużo czytałam w internecie. Wartościowe strony to:

    Jest też wiele blogów pisanych przez rodziców, którzy pokazują swoją drogę i sposoby edukacji domowej. Najłatwiej je znaleźć przez grupy ED z Facebooka. Anglojęzycznych stron/blogów o homeschoolingu są setki. Warto wybierać te, które są oparte na wartościach nam bliskich (wiara, sposób wychowania, wielkość rodziny, tematyka, która nas czy dziecko aktualnie interesuje).

    Czytałam też książki m.in. „Edukacja Domowa w Polsce”. Dwukrotnie brałam udział w szkoleniu na temat edukacji domowej organizowanym przez Fundację Maximilianum. Zwłaszcza na pierwszym dowiedziałam się mnóstwa rzeczy: jak to przeprowadzić od strony formalnej, poznałam ustawy, przepisy itp. W ciągu roku 2016/2017 część z tego się zmieniło, kiedy została podpisana nowa ustawa o systemie edukacji w Polsce.

    Nieocenione źródło praktycznej wiedzy o edukacji domowej, to rodzice, którzy swoje dzieci w ten sposób edukują. Nawet tak doświadczeni, że doprowadzili swoje dzieci w edukacji domowej aż do matury. 🙂 Warto szukać takich znajomości w swojej okolicy. W tej chwili jest też wiele grup w mediach społecznościowych, m.in. na Facebooku, umożliwiających kontakt praktykom edukacji domowej czy też sympatykom, a także oponentom.

    Stale szukam nowych wiadomości, nie tyle na temat samej edukacji domowej, ale np. jak konkretne tematy przedstawić dziecku, jakie źródła informacji czy wiedzy wybierać, jakich pomocy naukowych szukać, gdzie znaleźć wartościowe zajęcia dla dzieci itp.

     

    MS: Ile czasu dziennie spędzasz na nauczaniu syna, a może masz jakiś swój specjalny system? 

    E. B.: W ostatnim roku na naukę strikte szkolną przeznaczaliśmy ok. 2 godzin dziennie. Nie mam specjalnego systemu nauczania. W związku z tym, że mam w domu też malucha, zdecydowałam się na zakup podręcznika i ćwiczeń (ze starej podstawy programowej – 10 zł za box na cały rok :)), żeby ułatwić sobie pracę i wybierałam z nich to, co było nam potrzebne. Dodatkowo korzystałam z podręcznika i ćwiczeń do nauki pisania metodą płynnego ruchu, bo postanowiłam uczyć syna pisania odręcznego innego niż był w podręczniku (co wpłynęło na poprawę mojego własnego pisma, bo musiałam nową „czcionkę” wraz z całą metodyką najpierw sama opanować ;)).

     

    MS: Czy w domu weryfikujesz w jakiś sposób zdobytą przez syna wiedzę?

    Nie weryfikuję. Będąc z nim na co dzień, wiem co umie, czego jeszcze nie, z czym ma problem, nad czym powinien popracować, co wymaga większej ilości ćwiczeń, a co jest już opanowane.

     

    MS: Wiele osób pewnie obawiałoby się czy stawiając na edukację domową nie pozbawiamy dziecka kontaktów z rówieśnikami, umiejętności funkcjonowania w grupie. Co o tym sądzisz?

    E. B.: Czytałam wiele na ten temat i mam już trochę doświadczenia, więc mogę powiedzieć, że nie obawiam się o tzw. socjalizację naszego syna. 🙂 Ma już 7,5 roku i w sytuacjach społecznych często radzi sobie lepiej ode mnie. 🙂 Oto powody mojego braku obaw:

    • Po pierwsze: rodzina to grupa społeczna i funkcjonując w rodzinie dziecko uczy się funkcjonować w grupie i w społeczeństwie. Trzeba wykonać swoje obowiązki, pomóc, poprosić o pomoc, przeprosić, ustąpić, czasem walczyć o swoje 😉
    • Po drugie: od początku syn towarzyszył mi stale, każdego dnia w sytuacjach społecznych: zakupy, poczta, bank, kościół, komunikacja miejska, urzędy, sąsiedzi itp. – moim zdaniem to ogromna szkoła doświadczeń społecznych
    • Po trzecie: dalsza rodzina – korzystaliśmy wielokrotnie z możliwości dłuższych wyjazdów do rodziny, gdzie syn miał możliwości kontaktów z dziećmi i dorosłymi w różnym wieku
    • Po czwarte: nie siedzimy zamknięci w domu 😉 place zabaw, parki, zajęcia dodatkowe, ostatnio samodzielne wyjścia na osiedle na spotkania z kolegami, spotkania w domach u znajomych, jest wiele możliwości, by przebywać z innymi ludźmi i uczyć się współżycia z nimi 🙂
    Grupa rówieśnicza, taka jak w szkole, kiedy kilkanaście, kilkadziesiąt osób w jednym wieku, spędza ze sobą kilka godzin dziennie w jednym miejscu, istnieje chyba jeszcze tylko w czasie odbywania służby w wojsku poborowym. 😉 Funkcjonowanie w społeczeństwie dotyczy osób w różnym wieku, a takich doświadczeń ma nasze dziecko wiele, dlatego nie obawiam się o jego socjalizację.

     

    MS: Do jakiego wieku planujesz edukować syna tą metodą i czy nie obawiasz się, że potem będzie mu trudno odnaleźć się w szkolnym „rygorze”?

    E. B.: Nie wiemy do kiedy. Na razie minimum do ukończenia 3 klasy. Wejść w szkolny rygor chyba żadnemu dziecku i w żadnym wieku nie jest łatwo. Czy to w żłobku, czy w przedszkolu, czy w 1 klasie w szkole, czy przy zmianie szkoły, czy przy podjęciu pracy – każde początki są trudne. Mam nadzieję, że nasz syn ma, czy też będzie miał (jeśli kiedyś będzie konieczność uczęszczania do placówki), już na tyle ukształtowany charakter i poczucie własnej wartości, że poradzi sobie w tej sytuacji.

    Zresztą z drugiej strony patrząc nawet dziecko, które uczęszczało do różnych placówek od 1-go roku życia, może mieć problemy z „rygorem” szkolnym. Wiele czynników może mieć na to wpływ.

     

    MS: Jak godzisz nauczanie starszego synka z opieką nad młodszą córeczką?

    E. B.: Jako, że w ostatnim roku, nauka nie zajmowała zbyt wiele czasu w ciągu dnia, część z tego czasu spędzałam przy synu z córką na kolanach czy na ręku. Bywało też, że wyznaczałam mu zadania do samodzielnego wykonania, a potem kontrolowałam ich wykonanie. Czasem wykorzystywaliśmy czas drzemki córki. Teraz, gdy ma prawie 1,5 roku, to też chce coś robić w tym samym czasie, wtedy dostaje kredki i kartkę lub klocki itp. i też ma swoje zajęcia. 🙂

    Bardzo dziękuję Ci za rozmowę i ogromną porcję wiedzy na temat edukacji domowej. 🙂

     

    Ewelina Burnejko o sobie: „Od 9 lat żona najlepszego mężczyzny, a od prawie 8 mama. Z wykształcenia magister pielęgniarstwa. Z wyboru żona i mama na cały etat, pani domu i edukatorka domowa swoich dzieci. Lubi książki, przyrodę i podróże, szczególnie połączone w jednym czasie.”

    Dodaj komentarz

    avatar
    1000
      Subscribe  
    Powiadom o